Ulubione powidła śliwkowe


Piękny prezent dostaliśmy od Jesieni. Jak miło jest zjeść niedzielne śniadanie widząc za oknem biały ogród i żółte liście na drzewach. Słońce nieśmiało przebija się przez firankę, a ja grzanki popijam ciepłym kakao. Udanej niedzieli życzę!

Powidła śliwkowe
/ ok. 2 średnie słoiki /
2 kg śliwek, najlepiej węgierek
ok. 1 szklanki cukru
szczypta cynamonu

Śliwki myjemy, przecinamy i wyjmujemy pestki. Ja dodatkowo pokroiłam ja na mniejsze kawałki, żeby skórki w dżemie były mniejsze. Wrzucamy do garnka z grubym dnem i dusimy ok. 2 godzin na małym ogniu często mieszając. Po ok. 1,5 dodałam cukru, najpierw mniej, później dosłodziłam do smaku. Pod koniec gotowania dodaję cynamon dla podkreślenia jesiennego smaku powideł. Dżem można oczywiście podgrzewać dłużej, w zależności od tego jaką konsystencję chce się uzyskać. Można go też zblenderować jeśli nie chce się mieć w nim skórek, co ja osobiście uwielbiam. Gorący dżem przekładamy do czystych i wyparzonych słoiczków. Ja swoich nie pasteryzuję. Po prostu stawiam do góry dnem na dobę. Ale można też pasteryzować przez 15 minut, jak kto woli. 


3 komentarze:

  1. Ostatnie dobre powidła sliwkowe pamiętam z domu rodzinnego...
    jak tylko dostane tu gdzieś węgierki, poczynie takie powidła:))

    PS jak na razie nic nie zapowiada huraganu który sie do nas zbliża, przysłowiowa cisza przed burzą.
    Udanej!

    OdpowiedzUsuń
  2. też uwielbiam powidła śliwkowe i skórkę z tych śliwek:D mam kochaną babcię, która je robi:-) ach!

    OdpowiedzUsuń
  3. Postanowiłam cię otagować, szczegóły zabawy na moim blogu: smaczkizturkusu.blogspot.com
    Mam nadzieję, że się przyłączysz.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dziękuję!

Instagram